Wierzę, że wygramy wybory dla naszych dzieci, by żyły w wolnej, demokratycznej Europie. Wierzę w to zwycięstwo dlatego, że nie oszukujemy wyborców jak politycy PiS, nie opowiadamy bajek i wiemy, jak sięgać po środki unijne.

Od ponad ośmiu lat skutecznie pokazujemy, jak można Płock rozwijać. Rozwijamy go dzięki dotacjom z UE, a także dzięki pracy ponad politycznymi podziałami. Owocuje to współpracą z PSL i wsparciu ze strony SLD, Nowoczesnej i Zielonych.

Płock pięknieje dzięki współpracy m.in. z Urzędem Marszałkowskim, ponieważ skutecznie zdobywamy środki unijne i wiemy jak to robić.
Dla wielu ludzi mogą być to wirtualne pieniądze. Tymczasem środki te pozwoliły nam zrealizować takie przedsięwzięcia jak obwodnica, pozwoliły na rewitalizację wiślanych bulwarów, pasażu Roguckiego, czy Małachowianki – najstarszej polskiej szkoły, do której uczęszczał pierwszy niekomunistyczny premier Polski Tadeusz Mazowiecki, patron Koalicji Europejskiej.
Zbudowaliśmy za te pieniądze sieć dróg rowerowych, przebudowaliśmy setki kilometrów ulic jak m.in. Przemysłową, Kostrogaj, Otolińską, 3 Maja, Dobrzyńską, Kazimierza Wielkiego, Łukasiewicza, długo można wyliczać. Za środki te gruntownie odnowiliśmy tabor Komunikacji Miejskiej i wymieniliśmy prawie wszystkie wiaty przystankowe. To są konkrety. Za pieniądze te zrealizowaliśmy też wiele projektów miękkich.

Na jednym ze spotkań europoseł i kandydat na europosła Koalicji Obywatelskiej Dariusz Rosati retorycznie pytał: – Czy warto głosować na PiS, który skonfliktował Polskę z UE i doprowadził do tego, że nasz budżet na kolejną perspektywę po 2020 roku jest o 25 procent mniejszy?

Przed nami kolejne wyzwania, jak choćby rozwój naszych szpitali. Środki unijne powinniśmy właśnie zainwestować w nasze medyczne placówki, teraz powinniśmy zadbać o nasze zdrowie. Jest ono dziś najważniejszą inwestycją w człowieka.
Ale przed nami – jako miastem – są jeszcze inne wyzwania.
To przede wszystkim przybliżenie do Płocka i budowa trasy szybkiego ruchu S10. Inwestycja ta robi się dziś, w kampanii do Europarlamentu, przedmiotem obietnic, które kompletnie nie mają pokrycia ze strony polityków „dobrej zmiany”.

Czas rządów Platformy Obywatelskiej przyniósł nam sieć autostrad i początek budowy wielu tras ekspresowych. Nasze lobbowanie – w tym także posłanki Elżbiety Gapińskiej – przyniosło efekt: S10 została wytyczona obok Płocka. Decyzję taką podjął rząd Ewy Kopacz. Od tej pory panuje cisza.
Na razie, po moich interwencjach w Ministerstwie Infrastruktury, wiemy tylko tyle, że resort „skierował do prac przygotowawczych cały przebieg drogi ekspresowej S10” i że trwają „analizy korytarzowe”.
Czyli nadal nie dzieje się nic.
Interwencje posłanki Elżbiety Gapińskiej przyniosły jedną wiadomość z resortu transportu, że S10 powstanie w nowej perspektywie unijnej, ale także pod warunkiem, że dotacje będą zwiększone.
A wicemarszałek Senatu i kandydat na europosła Adam Bielan obiecuje właśnie takie bajki opowiada, obiecując m.in. budowę S10. Cztery lata były na to, by cokolwiek zrobić, proszę senatora….

Odwołując się do retorycznego pytania Dariusza Rosati, też zadam pytanie: czy to nie pachnie schizofrenią? „Dobra zmiana” doprowadziła do zmniejszenia nowego budżetu unijnego, nic nie zrobiła w sprawie S10 i obiecuje nam teraz budowę tej drogi?
Jedyne wytłumaczenie sprowadza się do zwrotu: przecież to oszustwo.

Kandydaci „dobrej zmiany” opowiadają bajki o budowie nowego lotniska Radomiu w miejscu obecnego. Tego, z którego nikt nie lata. Czy to ma sens?
Można opowiadać bajki o budowie Centralnego Portu Lotniczego i budowie szybkiej kolei m.in. do Płocka, dzięki której będziemy do Warszawy jeździć w 40 minut. Przecież to opowieści z zielonego lasu, opowiadania dla dzieci. CPK kosztować będzie co najmniej 70 mld zł. Nie ma takich pieniędzy ani w Polsce, ani w Europie.

Jest jeszcze jeden doskonały przykład obietnic bez pokrycia: rozbudowa ul. Wyszogrodzkiej w Imielnicy do czterech pasów oraz modernizacja drogi nr 62 z Płocka do Wyszogrodu.
Nie możemy samodzielnie, jako miasto, prowadzić tej inwestycji, ponieważ wytyczona droga znajduje się już poza granicami Płocka. Dlatego w maju ubiegłego roku podpisałem porozumienie z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad w tej sprawie.
GDDKiA otrzymała od nas koncepcję rozbudowy odcinka Wyszogrodzkiej od jaru Rosicy do granicy miasta oraz deklarację sfinansowania tych fragmentów drogi, które znajdą się na naszym terenie. GDDKiA zobowiązała się zrealizować tę inwestycję w formule „zaprojektuj i wybuduj”.
Harmonogram prac zakładał, że w 2018 roku powstanie Program Funkcjonalno-Użytkowy i wyłoniony zostanie wykonawca. A w kolejnych czterech latach zostanie wykonany projekt budowlany oraz droga. Inwestycja powinna się skończyć do 2022 roku.

Tymczasem okazuje się, że rozbudowa Wyszogrodzkiej, która powinna być już deskach projektantów, jest na etapie wstępnego opracowania Programu Funkcjonalno-Użytkowego. Wiemy też, że ze względu na brak środków GDDKiA chce modernizację Wyszogrodzkiej oraz drogi nr 62 już dzielić na etapy. W tej sprawie interweniowałem już w Ministerstwie Infrastruktury, ale wiemy, że pierwotny harmonogram nie zostanie dochowany. Przebudowa ul. Wyszogrodzkiej i drogi do Wyszogrodu jest konkretem, nie jest w planach jak S10. Wystarczy zrealizować umowę. Rządzący tego nawet nie potrafią. Potrafią za to wstrzymać nam wypłatę „schetynówek”.
Przebudowaliśmy wszystkie wylotowe ulice Płocka, zbudowaliśmy obwodnicę, zrobiliśmy wszystko, co można było. Nowa Wyszogrodzka leży poza granicą Płocka. Dalibyśmy radą ją zbudować, gdyby tylko jej położenie było inne.
Wierzę, że Koalicja Europejska wygra majowe wybory. Wierzę, że dzięki temu budżet na kolejna perspektywie unijną będzie większy niż zakłada obecny projekt. Wygramy, bo nie oszukujemy wyborców.