Olbrzymie wrażenie zrobił na mnie marsz pod hasłem „Orlen, przestań truć”. Ponad tysiąc osób spontanicznie zebrało się, by pokazać swoje niezadowolenie. Szczerze ich podziwiam.

Mieszkańcy zebrali się, by z jednej strony pokazać swoje niezadowolenie, z drugiej – wyrazić obawy o zdrowie, swoje i swoich dzieci.

Robert Majewski, dyrygent chóru Vox Singers na łamach Gazeta.pl podsumował marsz tymi słowami m.in.: „W Płocku mieliśmy dotąd tych, którzy nie chodzili na społeczne manifestacje, bo nie mieli czasu; tych, którzy nie chodzili, bo się bali o pracę (a kredyty hipoteczne trzeba z czegoś spłacać!), i tych, którzy nie chodzili, bo mieli wszystko w nosie. Wtorkowy protest – chociaż skromny jak na wagę problemu – był jednak niezwykle cenny. Pokazał, że płocczanie budzą się ze wspólnotowego letargu. Pokazał też, że nikt nikomu nie chce zabierać pracy i nikt nie chce zamykać “fabryki chmur”. Ludzie chcą tylko mieć czyste powietrze i porządną opiekę zdrowotną”.

Ładnie napisane. Robert Majewski odpychał przy okazji argument, że protest zostanie zaatakowany politycznie.

Ja chciałbym odeprzeć inny zarzut: że marsz wprost miał charakter polityczny. To, po prostu, nieprawda. Zarzuty o politycznym charakterze marszu pozornie go tylko deprecjonują. Wysuwają je ludzie, którzy nie chcą widzieć problemu czystego powietrza i lęku płocczan przed Orlenem.

Ale ten problem jest, jeśli ktoś myśli, że go zlikwiduje, bo zamknie oczy – myli się bardzo. Sądzę, że takie postępowanie doprowadzi tylko do tego, że problem Orlenu będzie jedynie narastał. Płocczanie potrzebują wiedzy o tym, co się w kombinacie w we wrześniu wydarzyło, a nie pogadanek na osiedlach, na których przedstawiciele Orlenu będą przekonywać, że wszystko jest w porządku.

Protest „Orlen, przestań truć” narastał stopniowo. Od dłuższego czasu w sieci krążyły zdjęcia dymiących kominów kombinatu. Od dłuższego czasu także na temat statystyki zachorowań na nowotwory dyskutują miejscy radni.

Odór, który w nocy z 21 na 22 września „spadł” na miasto był już tylko iskrą, która doprowadziła do eksplozji niezadowolenia – hapenningów i marszu.

Miasto samo nie może wiele zrobić w tej konfrontacji z Orlenem. Zwołałem zespół kryzysowy, zawiadomiłem prokuraturę, domagam się od Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska oraz Orlenu raportów na temat tego, co się we wrześniu wydarzyło. Ale nadal szukam sposobu wywarcia presji na PKN i jestem pewien, że taki znajdę. Może w tym w tym zamieszaniu odnajdziemy odpowiedzialność naszych, płockich parlamentarzystów?

Tak, Orlen. „Przyjacielu, trucicielu”.