W Gazecie Wyborczej ukazał się artykuł o kłopotach stowarzyszenia „Oto Ja”. Chciałbym dziś napisać jedno stanowcze zdanie: każdy, kto społecznie pracuje na rzecz Płocka może liczyć na moją pomoc.
„Oto ja” prowadzi galerię sztuki naiwnej. Mówi się czasem, że Płock jest „zagłębiem” tego malarstwa. Sztuka naiwna może czasem razić, ale za każdym z tych obrazów stoi człowiek, doświadczony przez los, który chce coś opowiedzieć. I warto tej historii wysłuchać, bo często jest piękna.
Dlatego, gdy przeczytałem o kłopotach galerii i stowarzyszenia „Oto Ja” napisałem do gazety i redaktor Mileny Orłowskiej – autorki tego artykułu – list.

„Szanowna Pani Redaktor

Bardzo żałuję, że stawiając miastu Płock zarzut braku wsparcia i niechęci do stowarzyszenia „Oto Ja” nie skonfrontowała go pani. Chciałbym więc wyjaśnić kilka kwestii poruszonych w pani artykule.

Samorząd nie może zapłacić czynszu za pomieszczenia, które stowarzyszenie wynajmuje na swoją galerię od Towarzystwa Naukowego Płockiego, ani przyznać na ten cel dotacji, ponieważ zabraniają tego przepisy. Nie wolno nam finansować kosztów stałych stowarzyszenia.

Możemy przyznać dotację na określone przedsięwzięcie i takie dotacje nie raz przyznawaliśmy. Fakt, nie w takiej wysokości o jaką stowarzyszenie „Oto Ja” wnioskowało, ale też mamy prawo oceniać propozycje wnioskodawców i często komisja konkursowa stwierdza, że opisywane zamiary można zrealizować za mniejsze pieniądze. Poza tym wynika to z samej definicji dotacji, która nie jest narzędziem finansowym do pokrywania całości kosztów.

Stowarzyszenie prawie co roku występowało o dotacje. W 2011 np. otrzymało 16,6 tys. zł, rok później – prawie 19,7. Ostatnie dotacje, które otrzymało były w 2013 i w 2016 roku. W 2013 roku zwróciło się do miasta o dofinansowanie w wysokości blisko 17,5 tys. zł, otrzymało – 12,4 tys. W 2016 np. wystąpiło o 14,5 tys. zł, a otrzymało 4 tys. zł.
Łącznie z samego Wydziału Edukacji i Kultury Urzędu Miasta od 2007 roku stowarzyszenie otrzymało 117,7 tys. zł. Jeśli dołożymy do tego jeszcze jedną dotację z Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych, którą stowarzyszenie otrzymało także w 2013 roku to kwota rośnie do ponad 150 tys. zł.
Dużo, prawda? Na tyle dużo, że stawianie zarzutu o nieprzychylności miasta w stosunku do „Oto Ja” jest co najmniej niesprawiedliwe.

W swoim artykule wspomina pani o tym, że w 2014 roku stowarzyszenie otrzymało „prawdziwy cios” bo samorząd nie przyznał dotacji. Faktycznie – nie było dotacji w tym czasie, jednak nie ze względu na „niechęć”, ale negatywną ocenę merytoryczną projektu „Oto Ja”. Stowarzyszenie zwróciło się o sfinansowanie organizacji i prowadzenia klubu profilaktyki dla młodzieży. Negatywna ocena przedsięwzięcia podyktowana była tym, że klub taki powstałby w otoczeniu lokali sprzedających alkohol (dzieci chodziłyby na zajęcia między ludźmi pijącymi alkohol), dodatkowo w tym rejonie Płocka jest sześć takich placówek, a do tego koszty funkcjonowania klubu w przeliczeniu na jedno dziecko były wysokie. Chcemy pomagać, ale pomoc ta musi być racjonalna.
W 2015 roku nie było dotacji, ponieważ „Oto Ja” o nią nie występowało.

Słowem: od momentu, w którym zostałem prezydentem stowarzyszenie nie otrzymało dotacji tylko dwukrotnie: raz, bo negatywnie oceniliśmy projekt, raz, bo o dotację nie występowało.

Chcemy pomóc każdemu, kto robi coś dobrego dla mieszkańców Płocka. Inicjatywy „Oto Ja” są bardzo cenne i bardzo szanuję społeczników ze stowarzyszenia. Dlatego mogę zaproponować „Oto Ja” wynajęcie na działalność lokalu z zasobów miejskich, komunalnych np. za symboliczną złotówkę za metr kwadratowy.
Wówczas roczny czynsz nie będzie sięgał tysięcy, ale kilkuset złotych. Czekam na inicjatywę stowarzyszenia, galerię możemy uratować”.