Czy rezygnacja z funkcji ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego oraz wiceministra zdrowia Janusza Cieszyńskiego, jest właśnie ucieczką z tonącego okrętu? W środku epidemii? Zwłaszcza w przededniu zapowiadanej rekonstrukcji rządu!
Nasz płocki poseł Łukasz Szumowski okazuje się specjalistą od robienia „dobrego wrażenia”. Po raz pierwszy narobił go tuż przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi, kiedy zaczął snuć wizje powołania w Płocku ośrodka radioterapii. Nieuczciwie zaatakował wtedy też marszałka Mazowsza Adama Struzika, który prowadzi Szpital Wojewódzki na Winiarach. Oskarżył go o to, że zamiast przyjąć jego – ministerialną – propozycję zbudowania w Płocku filii warszawskiego Centrum Onkologii Adam Struzik wolał wybrać prywatną firmę do budowy ośrodka radioterapii w formule partnerstwa publiczno-prywatnego.

Z doniesień prasowych natomiast wyłonił się z czasem zupełnie inny obraz. Okazało się, że nie było żadnej propozycji budowy ośrodka radioterapii ze strony resoru, a jedynie propozycja nawiązania współpracy i to w ograniczonym zakresie! Szpital propozycji budowy nie dostał, ale szumu było dużo. Zwłaszcza po jednym z wywiadów na antenie radia RMF. Do dziś pamiętam oburzenie dziennikarza, który był przekonany, że dyrekcja Szpitala na Winiarach woli rękami prywatnej firmy budować centrum radioterapii zamiast skorzystać z ministerialnej propozycji.
Od tych wydarzeń minęło 10 miesięcy i nic się ze strony resortu w tym zakresie nie wydarzyło. Nie otrzymałem również odpowiedzi w tej sprawie, gdy zapytałem o to w oficjalnym piśmie do Ministra Zdrowia.
I pewnie już się nie wydarzy, zwłaszcza po odejściu z resortu targanego aferami, najpierw wiceministra zdrowia Janusza Cieszyńskiego, a potem ministra Łukasza Szumowskiego.
Przypomnijmy – najpierw był zakup maseczek (bez atestów!), które resortowi sprzedał znajomy rodziny ministra Szumowskiego, instruktor narciarski. Za zakup ten odpowiadał bezpośrednio Janusz Cieszyński. Jak ustaliła „Gazeta Wyborcza” znajomy ten zapłacił za maseczki 900 tys., a rząd jemu – 5 mln zł!
Potem była jeszcze poważniejsza historia. Resort z góry zapłacił firmie bez doświadczenia w handlu sprzętem medycznym 200 mln zł – trzykrotnie więcej niż wynosi cena rynkowa! – za respiratory, które do dziś nie wiadomo do końca gdzie są i czy działają i co się stało z milionami złotych, które w tej sprawie „wyparowały”. Mam nadzieję, że te sprawy dokładnie wyjaśni prokuratura lub powołana w przyszłości Sejmowa Komisja Śledcza.
Łukasz Szumowski – wraz ze swoim zastępcą – długo się bronił twierdząc, że wszystko jest w porządku. W pierwszych dniach sierpnia zapewniał w jednym wywiadów, że nie zamierza opuścić resortu, że nigdzie się nie wybiera, bo w końcu panuje epidemia. – W takiej sytuacji, jaką mamy, nie można w ogóle rozmawiać o opuszczeniu okrętu. Jestem żeglarzem i sternikiem, wiem, że takich rzeczy się nie robi – deklarował. No, właśnie.
Nagle we wtorek złożył dymisję. W środku epidemii, kiedy za moment – jesienią – dzieci wrócą do szkół, rozpocznie się „sezon grypowy” i czeka nas pewnie kolejna fala zachorowań, minister zdrowia – osoba w pierwszej kolejności powołana do zadbania o opiekę zdrowotną Polaków – rezygnuje ze stanowiska! Zapewnia dziś, że żaden czas nie jest dobry na dymisję, ale o swoim odejściu rozmawiał z premierem od wielu miesięcy.
Teraz będzie szeregowym płockim posłem. A ja jako prezydent nie odpuszczę i będę dalej pytał o jego kolejne działania w kwestii troski o zdrowie mieszkańców Płocka i regionu. Nie zrobił w tej sprawie praktycznie nic jako Minister Zdrowia, czy zrobi cokolwiek jako poseł? Wątpię, zwłaszcza, że nigdy nie mam pewności, kiedy Łukasz Szumowski – człowiek jako pierwszy uciekający z rządowego okrętu – mówi prawdę.