Fabryka maszyn rolniczych CNH może się rozwijać. Zakończyliśmy postępowanie przetargowe w sprawie sprzedaży 19 hektarów lotniska, w wyniku którego jedna z większych płockich firm może stać się wkrótce ich właścicielem. Mamy perspektywę nowych miejsc pracy.

 

Ostatnia kampania wyborcza była dla mnie okresem podsumowania czteroletniej pracy na rzecz miasta i płocczan. Przyjemnym i pozytywnym, patrząc na wynik wyborów, podsumowaniem. Spotkałem się z wieloma miłymi reakcjami mieszkańców, którzy chwalili zmiany, jakie nastąpiły w Płocku. – Żeby tylko jeszcze praca była, zwłaszcza dla młodych – takie zdanie często słyszałem.

 

Samorząd nie buduje fabryk, a prezydent nie jest biznesmenem do pomnażania pieniędzy przy pomocy organizmu miejskiego. Może natomiast tworzyć warunki dla rozwoju biznesu: dobrą ofertę terenów inwestycyjnych, zwolnienia z podatków, dobrą infrastrukturę drogową, czy warunki do wypoczynku i rekreacji.

 

Dobra baza oświatowa to także element, który może zwrócić uwagę inwestorów. Bo jeśli miasto ma szkoły uczące na wysokim poziomie – inwestorzy będą to uwzględniać z myślą o swoich pracownikach i ich rodzinach. Dobre szkolnictwo zawodowe oznacza z kolei, że  na rynku znajduje się wykwalifikowana kadra pracownicza.

 

Jeśli przy tym będziemy mieli w mieście dobry klimat tworzony przez współpracujących ze sobą mieszkańców – mamy pełnię atutów do kuszenia ofertą inwestorów. Ale o tym, czy rzeczywiście zdecydują się na prowadzenie u nas biznesu – zdecydują oni sami.

 

Negocjacje z inwestorami nie są łatwe. Najlepiej było by dać im teren za symboliczną złotówkę. Zabieg taki daje duże szanse na pozyskanie inwestora. Zwłaszcza, gdy użyje on argumentu, że ma ofertę kupienia takiego taniego gruntu za granicą – np. na Węgrzech, Słowacji, Chorwacji, czy Turcji.

 

Ale nie chcemy publicznego majątku oddawać za symboliczną złotówkę. Ani przepisy na to nie pozwalają, poza tym natychmiast polityczni oponenci zarzucą, że tanio ziemię sprzedaliśmy. Trzeba znaleźć złoty środek.

 

Kolejny trudny aspekt starań o inwestorów wiąże się z tym, że inwestor budujący np. fabrykę w Płocku nie musi zatrudnić płocczan. Kadrę kierowniczą może sprowadzić z innego miasta lub kraju, a innych pracowników szukać na terenie płockiego powiatu ziemskiego. Jest to indywidualna decyzja każdego biznesmena, prezydent miasta nie ma na nią wpływu. Możemy negocjować na początkowym etapie inwestycji, aby inwestor podpisał umowę o współpracy z Miejskim Urzędem Pracy. Nie mam gwarancji, że się uda.

 

Słowem: tworzenie miejsc pracy nie tylko nie jest zadaniem samorządu, ale wszelkie działania w tym kierunku zderzają się z ekonomią. Biznes nie jest działalnością charytatywną.

 

Przykład CNH mówi jednak, że nasze starania zostały nagrodzone. Stworzyliśmy w Płocku na tyle dobre warunki, że biznes się rozwija.

 

Sprzedajemy ponad 19 hektarów terenu sąsiadującego z tym zakładem. Wiemy, że CNH chce się rozbudowywać.

 

To dla mnie nagroda i odpowiedź dla tych, którzy oczekiwali nowych miejsc pracy. CNH deklaruje, że zatrudni do 350 osób. Jeśli wierzyć zapewnieniom kierownictwa firmy – większość z nich znajdzie etaty. Dużo mniejsza część zatrudnionych będzie pracownikami agencyjnymi, sezonowymi. Taka forma zatrudnienia w CNH jest jednak zrozumiała, produkcja tego przedsiębiorstwa z natury jest sezonowa.

 

Nie koniec to naszych działań. Odebraliśmy pozwolenie na budowę drugiego odcinka obwodnicy, jej realizacja zacznie się w tym roku. W 2016 po drugiej stronie lotniska – patrząc z perspektywy CNH – przebiegać będzie już nowa droga. Obok niej mamy kolejne tereny inwestycyjne, przeznaczone właśnie na sprzedaż. Następne czekają na m.in. Trzepowie.

 

Pamiętajmy także o inwestycjach Orlenu, one również dają miejsca pracy, a rosnąca wartość majątku zakładu produkcyjnego PKN przekłada się na podatek on nieruchomości, który w przypadku koncernu sięga 130-140 mln zł.
Powtórzę: nie jest rolą prezydenta i Urzędu Miasta budowanie fabryk i tworzenie miejsc. Ale jak widać – skutecznie staramy się o tych, którzy te fabryki budują i miejsca pracy dają.