Martwiłbym się, gdyby opozycja wytykała mi dziurawe drogi, zakorkowane ulice, brak ścieżek rowerowych, brudne autobusy z demobilu, ciasne i zimne przedszkola w barakach, szkolne warsztaty w ruderach i parkingi zorganizowane w błocie lub na klepisku.

Płock się rozwija, nie mamy dziś powodów do wstydu. Dlatego opozycja straszy ludzi hasłem: „długi Płocka”, bo nic innego nie znajdą. Przy okazji politycy z PiS stają się specjalistami od „produkcji” w polityce haseł, które szybko okazują się nieprawdziwe. Czyli ujmując sprawę wprost: specjalistami od oszukiwania ludzi.

Kandydaci na posłów PiS mówili np. w czasie ostatniej kampanii wyborczej o Płocku jako stolicy Mazowsza. Podzielonego Mazowsza, bez Warszawy. Teraz radni PiS mówią, że nie ma mowy o podziale administracyjnym Mazowsza i tracimy czas, protestując przeciw tym pomysłom. To się nazywa… jednomyślność.

Ale dziś o haśle „długi”. Zacznę jednak od dwóch różnych przykładów.

Czy uważacie, że płocczanie powinni jechać latem przez miasto starym, zatłoczonym, pozbawionym klimatyzacji autobusem, w którym jest dodatkowo problem z kupieniem biletu? Wszyscy będziemy zadowoleni z tego, że trzeba walczyć w takim pojeździe z tłokiem, temperaturą i podskokami na ulicznych dziurach? A na koniec wysiąść na stary blaszany przystanek z drukowanym, słabo czytelnym rozkładem jazdy?

Czy nie uważacie, że mieszkańcom należy się nowy, przestronny, klimatyzowany pojazd, w którym można kupić bilet, i który jedzie po równej ulicy, by zatrzymać się na nowoczesnym przystanku z dynamiczną informacją pasażerską?

Dla mnie wybór jest oczywisty. Jeśli w kasie miasta brakuje pieniędzy na zmianę gruchota na nowy autobus, to szukam ich gdzie indziej: w funduszach ochrony środowiska, w dotacjach unijnych lub rządowych. Jeśli zaś okazuje się, że muszę do tych dotacji dołożyć coś od miasta – to sięgam po kredyt. Bo płocczanom należą się cywilizowane warunki życia i korzystania z autobusów.

Inny przykład: mamy zrujnowaną ulicę Przemysłową. Dziurawa aż wstyd. W dodatku z korkującym się wyjazdem z ul. Kostrogaj. Za to ruch na niej jest wyjątkowo intensywny, bo funkcjonują przy niej dziesiątki przedsiębiorstw, hurtowni, jest też nasza Komunikacja Miejska. Czy zostawić ją w takim stanie, przerzucając na kierowców i właścicieli samochodów koszty ich eksploatacji na takich dziurach? Ile pieniędzy ludzie wydadzą na naprawę zawieszenia po jeździe po czymś takim? Czy zapewnić im nową nawierzchnię, chodniki i ścieżkę rowerową oraz sprawnie działające rondo na skrzyżowaniu z ul. Kostrogaj?

Czy jeśli mogę tę drogę naprawić za środki unijne, ale będę musiał wziąć kredyt na wkład własny, to mam brać i naprawiać?

Czy czekać – i kazać czekać mieszkańcom – aż uzbieram na wkład własny? Znów odpowiedź jest oczywista. Nie przerzucam kosztów na ludzi (dlatego Przemysłową zaczynamy wkrótce modernizować).

Pieniądze, które jako miasto zarobiliśmy, a także zdobyliśmy w postaci dotacji unijnych i rządowych, a także z kredytów nie zostały „przejedzone” i nie zniknęły.

Od początku mojego zarządzania miastem inwestujemy w bazę oświatową. Zlikwidowaliśmy kolejki do przedszkoli i zaczęliśmy zamieniać baraki, w których przebywały dzieci, na nowoczesne obiekty. Popatrzcie sami: powstała hala sportowa przy „szesnastce” i „siedemdziesiątce”, hala warsztatowa przy „Elektryku” i „Budowlance”, wyremontowana została Małachowianka, Zespół Szkół Specjalnych przeniósł się z rudery do nowoczesnego obiektu.

Zmieniliśmy Komunikację Miejską, zamiast autobusów z demobilu po Płocku jeżdżą najnowsze modele solarisów, a z ulic miasta znikają powoli ostatnie blaszane przystanki.

Przypomnijcie sobie jak w 2010 roku wyglądały ulice wjazdowe do Płocka. Równe były Popłacińska, Wyszogrodzka i trasa ks. Popiełuszki, a o Bielskiej można było powiedzieć, że jest w nie najgorszym stanie. Popatrzcie sami jak to wygląda dziś? Mamy nową Dobrzyńską, Szpitalną, Zglenickiego, Otolińską, Dobrzykowską, czy Kutnowską.

Do wiaduktu kolejowego w al. Piłsudskiego czy pierwszego odcinka obwodnicy już się przyzwyczailiśmy, prawda? Jak go oceniacie pod kątem bezpieczeństwa, zwłaszcza w świetle ostatnich doniesień o pożarze cystern kolejowych?

Ostatnie inwestycje Wodociągów Płockich – kanalizacja i drogi na lewym brzegu rzeki, przepompownie, rurociąg pod Wisłą, ulica 1 Maja – wszystko to równowartość nowego mostu. Roboty te rozwiążą problemy infrastrukturalne Płocka na 40, może nawet na 50 lat. Nie trzeba będzie inwestować w to, co pod ziemią.

Popatrzcie, jak zmieniły się zwyczaje płocczan, którzy wypełniają place zabaw, siłownie pod chmurką i korzystają ze ścieżek rowerowych. Pamiętacie jak się parkowało przed szpitalem na Winiarach? W jakim błocie zostawialiśmy tam samochody?

Są w kraju samorządy, które chwalą się tym, że mają mało kredytów. Jednocześnie mają dziurawe chodniki i zakorkowane ulice.

Wszędzie piszą, że mamy 500 mln zł kredytów. Ale nie piszą, że rocznie Płock zarabia ponad 800 mln zł. W dodatku są to w dużym stopniu gwarantowane dochody, bo podatki od nieruchomości. Orlen może nie mieć zysków, ale 140 mln zł rocznie podatku od swoich instalacji musi zapłacić. Dlatego specjaliści od ratingów oceniają, że nasze finanse są bezpieczne.

Wróćmy do Małachowianki i jej remontu. Mamy w mieście najstarszą polską szkolę. Materialny dowód naszej historii. Zabytek, który nadaje nam rangę miasta, które historycznie może porównywać się z Krakowem. Miejsce, które jest dowodem na to, że uczyliśmy się już w tym miejscu, kiedy kopernikowski Toruń dopiero zaczynał powstawać. Szkoła od lat wymagała remontu i konserwacji. Placówka, która jednocześnie służy młodzieży, jest cenioną szkołą w krajowych rankingach i jest materialnym dowodem naszej tożsamości, a także fantastyczną promocją miasta.

Co byście wybrali, gdybyście mieli ją ratować: czekanie i oszczędzanie, i patrzenie jak niszczeje, czy kredyt, by ją szybko ratować? Zostawiam Was z tym wyborem i odpowiedzią na pytanie.