Zdobyliśmy rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie przebiegu S10 obok Płocka! Droga szybkiego ruchu ma przebiegać w taki sposób, by obsługiwać rafinerię w naszym mieście. Odnieśliśmy wielki sukces.

Budowa obwodnicy poza granicami miasta, budowa kolei z Modlina do Płocka, przebudowa drogi ekspresowej S10 w taki sposób, by przebiegała obok naszego miasta nie są zadaniami prezydenta. Władza samorządu kończy się na granicy miasta. Za nią inwestycje prowadzą rządowe spółki lub dyrekcje.

Płock może jedynie lobbować za tymi przedsięwzięciami i lobbuje.

Nie mogę napisać, że moi poprzednicy nie lobbowali. My jednak zrobiliśmy to skutecznie. Nigdy nie mieliśmy w tak ważnych dokumentach wpisanych inwestycji jak kolej, czy S10 obok Płocka.

Bój o przybliżenie autostrady A1 do Płocka pod koniec lat 90, czyli w czasie, gdy była ona planowana, Płock przegrał. Ostatecznie nie ma wielkich powodów do narzekania. Powstała obwodnica Gostynina, dzięki której z Płocka do najbliższego wjazdu na A1 można dojechać szybko.

Jednak miasto wciąż leży obok głównych szlaków komunikacyjnych. To poważna wada układu komunikacyjnego, zwłaszcza w kontekście funkcjonującego w Płocku zakładu produkcyjnego Orlenu. Mówiło się często, że skoro przegraliśmy wtedy z autostradą, to może uda się z obwodnicą, koleją bezpośrednio do Warszawy i przybliżeniem S10. Tym bardziej, że trasa szybkiego ruchu oznacza, pojawienie się inwestorów i miejsc pracy.

Starania moich poprzedników wypadały… powiedzmy różnie. W czasach, gdy Płockiem zarządzało Prawo i Sprawiedliwość powstał projekt obwodnicy północnej miasta. Wydana została dla niej nawet decyzja środowiskowa, która wytyczała parametry dla projektanta do pracy nad dokumentacją budowlaną. Rząd Jarosława Kaczyńskiego nie wprowadził jej do programu budowy dróg krajowych do 2015 roku. Taki był to prezent od rządu PiS dla prezydenta z PiS i samego Płocka.

Ale razem z moimi współpracownikami daliśmy sobie radę z tym „prezentem” od PiS-u. Przeprojektowaliśmy obwodnicę i budujemy ją w granicach miasta. Jedni nazywają ją wewnętrzną, inni małą, jednak  jej znaczenie jest dla Płocka kolosalne: wyprowadzi nam ruch z mostu, tranzyt z centrum, a jednocześnie przedsiębiorstwa, które powstaną przy tej drodze (a doświadczenie innych miast dowodzi niezbicie, że przy takich trasach powstają inwestycje) pozostaną na terenie Płocka. I to do kasy miasta Płocka, a nie do kasy np. wójta ościennej gminy zapłacą podatki.

Zapomnieli o tym niedawno politycy SLD, którzy przed wyborami samorządowymi postanowili blokować drogę w Słupnie, by walczyć o obwodnicę dla Płocka właśnie przez teren tej gminy.

Nie był to tłum kilkuset dziewiarek z Coteksu, które kiedyś blokowały przejazd przez stary most na Wiśle, ale kilkanaście osób, które tak wybrały przejście dla pieszych, by obok niego normalnie funkcjonował objazd dla samochodów. Nikt furii nie dostał i jakoś się temu nie dziwię.

Ostatnio zaś – już w trakcie obecnej kampanii wyborczej – lider listy kandydatów Zjednoczonej Lewicy do Sejmu Włodzimierz Czarzasty zebrał swoich ludzi na budowanej przeze mnie obwodnicy i zaapelował w charakterystyczny dla siebie sposób dyplomatycznym językiem angielskiego dżentelmena o wyprowadzenie inwestorów z Płocka do Słupna, i powiedział do dziennikarzy:

Stanowczo proszę, aby pan Andrzej Nowakowski zebrał wszystkich parlamentarzystów związanych z Płockiem oraz te osoby, które będą kandydowały z „jedynek”, na spotkanie, na którym zostaną ustalone działania prowadzące do tego, że obwodnica Płocka będzie wpisana do programu. Niech prezydent ruszy tyłek i razem z posłami zacznie pracować w tej sprawie”.

Taki język publicznej debacie nie służy. Ale może takie są standardy językowe Zjednoczonej Lewicy. W PO cenimy bardziej intelektualne walory ludzi.

Mówiło się, że Płock jest białą plamą na mapie komunikacyjnej kraju. Ten czas się kończy. Powstała niedawno Koncepcja Zagospodarowania Przestrzennego Kraju poprowadziła przez Płock linię kolejową. Nigdy w żadnym dokumencie nie było bezpośredniego połączenia kolejowego Płocka z Modlinem. Teraz już jest. Pierwszy krok został już zrobiony, Płock nie jest w przypadku linii kolejowej jedynym lobbystą, sojusznika ma w osobie marszałka Mazowsza.

Teraz premier Ewa Kopacz podpisała rozporządzenie, w którym zmieniła przebieg trasy S6 w taki sposób, by obsługiwała zakłady azotowe w Policach oraz S10 w taki sposób, by obsługiwała rafinerię w Płocku. Nigdy nie mieliśmy takiego zapisu w planach rządowych, od żadnego z rządów takiego uznania nie mieliśmy.

Co oznacza ten zapis? Że trasa S10 może przebiegać w rejonie Goślic, to bardzo blisko miasta, to rejony w zasięgu Komunikacji Miejskiej.

Droga nie powstanie jutro, budowlańcy powtarzają, że „najdłużej robota trwa w papierach”. Ale jeśli nic się nie zmieni to za trzy lata możemy mieć wytyczoną dokładnie trasę przebiegu oraz decyzję środowiskową – podstawę do projektowania. Po 2020 roku może już trwać jej budowa.

Nie będziemy potrzebować obwodnicy przez Słupno, przez Goślice będzie do Warszawy szybciej.

Na koniec jeszcze jeden komentarz: w środę kandydaci na parlamentarzystów z PiS zrobili konferencję w sprawie budowy kolei Płock-Modlin na dworcu kolejowym. Mówili, że PO przez osiem lat nie zrobiła nic w sprawie budowy linii kolejowej do Modlina. Mają swoiste poczucie humoru i niepoważny sposób ignorowania czasochłonnych dokumentów planistycznych, które powstały, i od których takie budowy się zaczyna. Zwłaszcza, kiedy budowy takich linii kolejowych kosztują blisko dwa miliardy złotych. Pozwolę sobie zauważyć, że to nie są drobne.

Osiem lat dworzec PKP był w rękach polityków PiS, zostawili mi po sobie ruderę, której nie bałem się w zimę udostępniać bezdomnym. Jego modernizację zleciłem gminnej spółce Rynex, przygotowanie prac zajęło jej pół roku, sama przebudowa – 11 miesięcy.

Gazety przestały pisać o obiekcie: „strzeż się tych miejsc”. Ciekawe, czy politycy PiS także dostrzegli, że dworzec się zmienił i go pochwalili? A może przedwcześnie dziennikarze zrezygnowali z tych tytułów? Może naszego dworca należy się strzec, ale… ze względu na polityków, którzy tam bywają?