PiS – na przekór zdrowemu rozsądkowi i łamiąc jednocześnie prawo – za wszelką cenę prze do zorganizowania wyborów na prezydenta RP w niedzielę 10 maja. Kieruje się przy tym własną logiką… logiką dyktatorską.
Pierwsza propozycja dotyczyła tego, aby wybory prezydenckie przeprowadzić w tradycyjny sposób. Czyli idziemy do lokali wyborczych, odbieramy kartę do głosowania, stawimy znak obok wybranego kandydata i kartę wrzucamy do urny. Ale przeprowadzenie w ten sposób wyborów wiąże się z olbrzymim ryzykiem zarażania się koronawirusem członków obwodowych komisji wyborczych oraz wszystkich wyborców.
O ile może udało by się zorganizować głosowanie w lokalach wyborczych w taki sposób, żeby zabezpieczyć głosujących (przygotować im jednorazowe rękawiczki, płyn dezynfekujący itp. i rozstawić stoły lub kabiny do głosowania w odpowiedniej od siebie odległości), to już odpowiednie zabezpieczenie członków komisji wyborczej byłoby bardzo utrudnione. Idea konwencjonalnych wyborów polega m.in. na tym, że członkowie komisji siedzą blisko siebie, by – mówiąc kolokwialnie – „patrzeć sobie na ręce”. Nie ma takiej możliwości, by członkowie komisji wyborczych uniknęli ze sobą kontaktu. Doświadczenie Zachodu pokazuje, że po tak zorganizowanych wyborach rośnie statystyka zarażeń koronawirusem.
Być może strach przed takim zarażeniem się spowodował, że było tak niewielu kandydatów do pracy w komisjach wyborczych i ledwo udało się te ciała powołać. Bez wątpienia jednak takie postępowanie „podpada” pod Kodeks Karny, który stanowi, że „Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu” podlega karze itd.
Z kolei próba zorganizowania wyborów korespondencyjnych jest już absolutnie złamaniem elementarnych zasad demokracji. Nie ma żadnych wątpliwości, że trzy z czterech zasad organizacji elekcji są złamane. Takie wybory nie są bezpośrednie i nie są powszechne, bo nie ma gwarancji, że wszyscy otrzymają kartę do głosowania. Głosowanie korespondencyjne nie daje też gwarancji zachowania tajności głosowania. Powstanie bowiem możliwość, po sprawdzeniu naszego numeru PESEL, na kogo zagłosowaliśmy.
Jest jeszcze jedna rzecz, obok której nie wolno przejść obojętnie: wszystkim kandydatom wybory muszą gwarantować równe szanse. Dziś kandydaci takich szans nie mają. Najbardziej intensywną kampanię od wielu tygodni prowadzi urzędujący i starający się o reelekcję prezydent Andrzej Duda. Wprawdzie wszystkie telewizyjne wystąpienia prezydenta można skwitować stwierdzeniem, że wykonuje on swoje obowiązki. W rzeczywistości jest to kampania wizerunkowa – „siostra” kampanii wyborczej.
Zaczęliśmy żyć w państwie, które rządząca partia prowadzi do gigantycznego chaosu. W środę ktoś, w imieniu Poczty Polskiej (nikt nie podpisał się pod tym pismem) wysłał do naszego urzędu mail’a, w którym powołał się na ustawę o korespondencyjnych wyborach (która jeszcze nie jest uchwalona!) i domagał się przekazania spisu wyborców. To upadek wszelkich zasad i łamanie prawa. Mam wrażenie, że komuniści w PRL bardziej się szanowali. Zapewniam Państwa, że nie będę odpowiadał na żaden anonim i żadnego spisu wyborców nie prześlę.
Czas, w którym żyjemy charakteryzuje chaos, łamanie prawa i parcie rządzącej partii do wygrania wyborów prezydenckich za wszelką cenę, nawet życia i zdrowia wyborców! Bo rządzący wiedzą, że PiS może wygrać wyścig do prezydenckiego fotela tylko teraz, po nieuczciwej kampanii wyborczej, gdy jego rywale nie mieli szans zaprezentować się wyborcom.
A zwycięstwo rywala urzędującego prezydenta to koniec rządów PiS w Polsce. Dla zachowania władzy „dobra zmiana” złamie wszystkie zasady. Ale będzie musiała za to, wcześniej czy później, zapłacić…